czwartek, 13 lutego 2014

Tupot małych stóp

Jakiś czas temu, kiedy zaczęłam robić ręczną biżuterię, myślałam głównie o sobie. O tym co mi się przyda, co chciałabym mieć/nosić, bo biżuteria sklepowa zaczęła mi się wydawać wszędzie taka sama a tę bardziej ekskluzif nie było mnie stać.
Zauważyłam ostatnio, że moje postrzeganie tego tematu bardzo się zmieniło. Teraz zazwyczaj inspiracją są inni ludzie, konkretne osoby. Patrzę i myślę: o! to będzie tej osobie potrzebne! albo o! lubi taki kolor i biżuterię, zrobię coś dla niej! i przyznam, że czasami mnie to zaskakuje. Bo sięgać zaczynam do technik, o których wcześniej nie myślałam.

Tak właśnie, z myślą o konkretnej osobie i przyszłych bliźniakach powstały buciki i czapki metodą szydełkową. Wystarczyło kilka godzin i oto efekt. Jak Wam się podoba?



Buciki wzięły też udział w mini sesji z przyszłą mamą bliźniąt :)





























Do miłego,
DK

wtorek, 11 lutego 2014

Rybka o imieniu Stefek i jego wpływ na zmysły.

Podobno rybki głosu nie mają. My jednak możemy im ten głos nadać.
W jaki sposób?
Wystarczy mieć rybkę z dzwoneczkiem, założyć ją na palec i wymyślić historyjkę z jej udziałem, albo zaśpiewać piosenkę tańcząc razem z nią.
Zastanawiacie się jak założyć rybkę na palec? Oczywiście nie taką żywą! Trzeba mieć taką zrobioną wyjątkowo na  okoliczność takiej zabawy.

Przygotowując się do warsztatów z cyklu Ani Duzi Ani Malsi: rybka (Mothers of Design) planowane zabawy ruchowe i dizajnerskie zainspirowały mnie do stworzenia czegoś co wpisze się w poczet materiałów dydaktycznych na stałe. Potrzebne mi było coś, co będzie można wykorzystać na różne okazje a dodatkowo wzmocni rozwój maluszków. Wymyśliłam filcową zabawkę, inspirowaną większymi pacynkami. Prostą ale pobudzającą kilka zmysłów jednocześnie, mającą szerokie zastosowanie do zabawy z dziećmi mniejszymi i ciut większymi.

Tak powstał Stefek.
To rybka w 100% hand made. Z filcu, nitki, guzika, wstążki i oczywiście z dzwoneczkiem!












Dlaczego akurat z dzwoneczkiem i na palec?
Otóż dlatego, że najlepiej zapamiętujemy to co oddziałuje na jak największą liczbę naszych zmysłów, to też przynosi nam najwięcej przyjemności.
Taki Stefek pozwala o sobie pamiętać, bo wkładamy go na palec by nim poruszać. Na opuszkach palców znajduje się bardzo dużo tzw. receptorów dotyku, pobudzając je wysyła informacje do mózgu angażując w ten sposób zmysł dotyku.
Poruszając Stefkiem, wydobywamy z niego dźwięk dzięki przyczepionemu janczarowi. Dźwięk może być delikatny, lub mocniejszy, wszystko zależy od nas. Możemy tak nim manipulować by dostarczyć różnego rodzaju bodźców naszemu zmysłowi słuchu. Kształtując też poczucie rytmu, wyczulenie na natężenie dźwięku jego częstotliwość. Wszystko zależy jak tę zabawkę wykorzystamy. Możemy także takiego Stefka, dla pobudzenia zmysłu węchu pokropić olejkiem eterycznym, w celu wzmocnienia efektu. Jeśli mamy rybek więcej, możemy wprowadzić zabawę rozróżniania zapachów, poszukiwania rybki, która nie pachnie, albo pachnie np sosną, miętą. Jeść jej raczej nie radzę:) ale z pewnością swoim kolorem pobudza także zmysł wzroku. Można za nią podążać, można naśladować i wiele wiele innych.

Dlaczego warto ją mieć wśród zabawek naszej pociechy? Myślę, że o tym przekonał Was opis powyżej.

Jak można zdobyć taką rybkę?
Znam trzy sposoby:
1. przyjść na warsztat Mothers of Design ze swoim dzieckiem
2. można ją u mnie zamówić, w wybranych kolorach
3. można ją zrobić samemu, jeśli macie czas i odrobinę cierpliwości.

To dopiero początek zabawek tego typu.
Spodziewajcie się więcej.

Do miłego,
DK



niedziela, 2 lutego 2014

Chleb ze śliwkową nutą.

Jak już jesteśmy przy kulinariach, to pochwalę się, że piekę chleb. Co prawda na drożdżach, ale i tak uważam, że o niebo lepszy od wielu sklepowych.
Robi się go bardzo szybko, piecze trochę dłużej. 
A przepis jest poniżej. 

Co jest potrzebne?
  1. drożdże 3-3,5gram
  2. pół łyżki cukru
  3. pół łyżki soli
  4. pół litra letniej wody
  5. otręby, płatki owsiane, żytnie (jakie lubicie, łącznie 8 łyżek)
  6. pół kg mąki krupczatki (minus ilość łyżek mąki żytniej)
  7. 4-10 łyżek mąki żytniej
  8. ziarna lnu, sezamu czarnego, białego, czarnuszka (2 łyżki każdego)
  9. pestki słonecznika, dyni, orzechy włoskie (ok 2 łyżki każdego)
  10. suszone śliwki (ok 10)
  11. łyżka oliwy
Przygotowanie:

Do drożdży dodać cukier, rozgnieść by się rozpłynął. Następnie dodać letnią wodę (uważajcie by nie poparzyć drożdży, bo ciasto nie wyrośnie) i dodać sól. Dobrze wymieszać i dodać otręby oraz płatki, na początek polecam dać mniej, czyli np 2 łyżki płatków owsianych, 2 żytnich, 2 otrębów. Gdy płątki wypłyną dodajemy mąkę. Najpierw dodaję kilka łyżek żytniej, dość kopiaste i tyle łyżek ile dałam mąki żytniej, odejmuję pszennej. Porządnie mieszamy by się składniki połączyły, ciasto jest lepiące ale ani nie lejące, ani nie staje się jednolitą bryłą. Następnie dodaję ziarna i śliwki, znów porządnie mieszam. Ziaren możecie dać także na początek mniej, ja lubię gdy ich jest dużo, ale ciasto też wtedy mniej wyrasta.
Tak przygotowane ciasto wykładam do formy, którą wcześniej posmarowałam oliwą, wysypałam mąką i na dnie zawsze sypię ziarna słonecznika, tak samo jak na wierzch. To jest przepis na jeden chleb. 
Wkładam formę do piekarnika nagrzanego do 50 stopni, na ok 10 min, aż trochę wyrośnie. Następnie zwiększam temp do 200 i piekę 1 godzinę, czasami trochę dłużej. Wiele zależy od piekarnika, aby sprawdzić czy chleb jest gotowy trzeba nakłuć go wykałaczką. Jak wychodzi sucha, znaczy, że chleb gotowy.

Smacznego!
DK




















PS
Czasami dodaję też zmielone ziarna kawy, można też kminek, rozmaryn. Chleb nabiera wtedy wspaniałego aromatu. Osobiście za każdym razem dodaję  czarnuszkę. Warto znaleźć tę przyprawę, jest naprawdę aromatyczna i przyjazna naszemu organizmowi. Pamiętajcie, że chleb ze śliwką krócej trzyma, niż ten bez. Jednak ten smak sprawia, że zjada się go bardzo szybko:)


Gdy żołądek woła o pomoc, a w kuchni zabraknie marchewki.

Cóż od kilku dni, z różnych powodów, mój żołądek odrzuca niektóre pokarmy. 
Aby wyjść mu na pomoc postanowiłam dziś na obiad zrobić zupę na bazie bulionu warzywnego. Zadbałam na wczorajszych zakupach nawet o fenkuł! 
Zapomniałam jednak o podstawowej marchewce! I co tu zrobić gdy po warsztatach człowiek wraca głodny jak wilk?
Zrobić należy zieloną, pożywną i aromatyczną zupę Zieloną!
Ze mną już tak jest, że najlepiej moją duszę i ciało leczy kreatywne działanie. Kiedyś zazwyczaj był to taniec, teraz coraz częściej jest to gotowanie! Pomysł na zupę przyszedł mi tak po prostu. Bez przepisu ani wymyślania. Macie tak czasami, że najlepsze pomysły rodzą się pod jakimś natchnieniem, z jakichś ograniczeń (w tym wypadku brak marchewki na bulion)? Oto przepis, polecam spróbować, jeśli ktoś lubi delikatne, aromatyczne smaki.

Co jest potrzebne?
  1.  pół szklanki kaszy jaglanej,
  2.  mały brokuł,
  3.  pół cukini,
  4.  plasterek fenkułu,
  5.  czosnek (ząbek lub dwa),
  6.  zielona pietruszka (pół lub cały pęczek),
  7.  sól, pieprz, kurkuma, 
  8.  cytryna,
  9.  pestki dyni, słonecznika, czarny sezam.
Przygotowanie:
Uprażyć kaszę jaglaną na suchej patelni, zalać wrzątkiem i gotować ok 10min. W tym samym czasie do osolonego wrzątku wrzucić brokuł. Gdy woda odparuje z kaszy dodać sklarowane masło, brokuły, cukinię i fenkuł. Dolać wody z gotowanego brokuła, wg uznania. Wrzucić część posiekanej zielonej pietruszki, zgnieciony czosnek i przyprawy, skrapiając odrobiną cytryny. 
Prażymy na suchej patelni pestki dyni, słonecznika i sezamu. 
Ozdabiamy na talerzu pestkami, czerwonym pieprzem i resztą zielonej pietruszki. 
Zupa jest delikatna, aromatyczna, lekko słodkawa (dzięki cukinii i kaszy jaglanej). Jeśli ktoś ma ochotę można zmiksować, ja jednak wolę czuć kawałki warzyw. 








Smacznego!
DK
P.S. Zupę robi się błyskawicznie:)